Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: «Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony». Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».
>P<
Być może pamiętamy z dzieciństwa zabawy kiedy jedna grupa osób ukrywała się, po to by ktoś inny ich znalazł. Mam na myśli takie zabawy jak „W chowanego”, czy „Podchody”. Są to ekscytujące, bardzo aktywne i fascynujące zabawy.
Ewangelista zanotował dziś bardzo znamienną uwagę na temat faryzeuszów i Jezusa: „Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili”. Można kogoś śledzić naśladując jego zachowanie, postępując podobnie, kopiując niejako gesty, słowa, kroki. Można też kogoś śledzić zachowując się jak dzieci we wspomnianych wcześniej zabawach: podglądać, skrywać się, żeby osoba śledzona nas nie zobaczyła, robiąc różnego rodzaju podchody, zachowywać dystans. Tak właśnie widzę zachowanie faryzeuszów ze tego fragmentu Ewangelii. Oni się ośmieszają. Robią żarty z Jezusa i swojego zachowania. A jak zachowuje się Jezus? Zupełnie przeciwnie. Nie chowa się, niczego nie ukrywa, nie udaje. Powiedzielibyśmy, że jest sobą. Robi to, co uważa za słuszne. Jest wolnym człowiekiem. Zachowuje się swobodnie i tak jak sam tego chce. Nie musi się przed nikim chować, zna swoją wartość.
Dużo myślałam o tej Ewangelii, szczególnie może o tym zdaniu na którym się dzisiaj skupiłem, co Jezus chce mi powiedzieć? Pierwsze to to, że On jest. Nie musi się ukrywać. Nie muszę podejmować szczególnych kroków, wielkich przedsięwzięć by Go znaleźć. On jest na wyciągnięcie ręki. Nie chowa się przed człowiekiem. Co więcej jest tym, który chce mnie szukać i znaleźć. Wiele jest w naszym życiu sytuacji, kiedy się przed Nim chowamy: zapominamy o Nim, idziemy w grzech, lekceważymy Jego wskazania, bagatelizujemy Jego miłość i miłosierdzie, wstydzimy się Go. Nasze zachowanie niejednokrotnie podobne jest do zachowanie faryzeuszów. Podobni jesteśmy do Adama i Ewy po grzechu pierworodnym, którzy wstydzili się Boga, schowali się przed Nim w zaroślach. Robimy uniki. Niby chcemy Go spotkać, a robimy wiele by tego nie zrobić. A Jezus zachowuje się normalnie. Warto zadbać i zawalczyć o takie przestrzenie i miejsca, w których możemy być znalezieni przez Pana. Dla Jezusa nie ma najmniejszego problemu by nas znaleźć. Będzie nas szukał w tych przestrzeniach, w których jesteśmy, w życiu, które prowadzimy. On chce obdarzać nas swoim życiem, chce dodawać nam nadziei. Jezus przychodzi po to by nas spotykać, abyśmy mogli na nowy odzyskiwać godność dzieci Bożych.
Św. Ignacy Loyola zachęcał swoich współbraci by poszukiwali Boga we wszystkim co robią. Mówił, ze trzeba: „ćwiczyć się w szukaniu obecności naszego Pana we wszystkich rzeczach, jak np. w rozmowie, chodzeniu, patrzeniu, smakowaniu, słuchaniu, myśleniu oraz we wszystkich czynnościach; albowiem prawdą jest, że Jego Boski majestat znajduje się w każdej rzeczy przez swoją wszechobecność, potęgę i istotę”. Po poszukiwanie Boga rozciąga się na całą rzeczywistość, którą składa się nasze życie, nawet tak prozaiczne sprawy jak spacer, rozmowa, myśli, odpoczynek.
Jak zatem szukać Boga by Go znaleźć? W odpowiedzi na to pytanie chciałbym zaproponować 3 kroki:
- Pierwszą i podstawową sprawą to świadome życie przepełnione tęsknotą i pragnieniem spotkania Boga. Każdy z nas czegoś pragnie: miłości, spełnienia, darów duchowych i materialnych. Św. Augustyn podpowiada nam w swojej znanej sentencji: „Stworzyłeś nas [Boże] dla siebie i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”. Trzeba nam nieustannie nasze pragnienia i tęsknoty ukierunkowywać na Boga.
- Druga sprawa to wdzięczność. Można mieć postawę oczekiwania, tego, że ciągle mi się coś należy. Ale można też, a nawet trzeba uczyć się postawy wdzięczności. Gdybyś miał wymienić dzisiaj 3 przykłady tego, za co możesz być wdzięczny, to co to by było?
- I ostatni krok. W odnajdywaniu Boga może pomóc codzienny, wieczorny rachunek sumienia. Krótkie, konkretne podsumowanie dnia. Dostrzeżenie tego, co w tym dniu się udało, za co można być wdzięcznym, ale też przeproszenie za to, co poszło nie tak, za brak miłości do siebie, drugiego człowieka i Boga.
Szukaj Boga i pozwalaj Mu się znajdywać.
fot. Pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz
Zapraszam do podzielenia się tym, jak w Tobie żyje przeczytane Słowo: