Przejdź do głównej zawartości

Brat Albert Chmielowski [Łk 2, 41-51]

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu.


>P<

Wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi oraz św. Brata Alberta Chmielowskiego 


Nikt nie pamiętał, kiedy ten człowiek przybył do miasta. Wydawało się, że zawsze tam był – na chodniku najbardziej zatłoczonej ulicy, przy której pełno było sklepów, restauracji, eleganckich kin; po której spacerowano co wieczór i gdzie spotykali się zakochani. Klęcząc na chodniku, kolorowymi kredami malował aniołki i cudowne pejzaże pełne słońca, szczęśliwe dzieci, rozwijające się kwiaty i sny o wolności. Z czasem mieszkańcy miasta przyzwyczaili się do tego mężczyzny. Niektórzy rzucali jakąś monetę na rysunek, czasami zatrzymywali się i rozmawiali z nim. Mówili o swych zmartwieniach, o nadziejach, mówili o swych dzieciach, o tym najmłodszym, które chciało jeszcze spać z rodzicami i o tym najstarszym, które nie wiedziało, jaki kierunek studiów wybrać, bo trudno jest rozszyfrować przyszłość… Człowiek słuchał. Słuchał wiele, mówił mało. Pewnego dnia mężczyzna zaczął zbierać swoje rzeczy, by odejść stamtąd. Wszyscy zgromadzili się wokół niego i patrzyli. Patrzyli i czekali. – Zostaw nam coś na pamiątkę. Człowiek pokazywał im swoje puste ręce. Cóż miał im zostawić? Ludzie jednak otoczyli go i czekali. Wówczas mężczyzna wyciągnął ze swego plecaka kolorowe kredy. Te, którymi malował anioły, kwiaty, sny i rozdzielił je pomiędzy ludźmi. Kawałek kolorowej kredy dla każdego, potem bez słowa odszedł. Co zrobili ludzie z tymi kolorowymi kredami? Ktoś oprawił ją, ktoś inny zaniósł do muzeum sztuki nowoczesnej, ktoś umieścił ją w szufladzie, większość zapomniała o nich. Przyszedł człowiek i pozostawił również tobie możność pokolorowania świata.

Bruno Ferrero 


    Każdy z nas, na swój sposób, został obdarowany przez Pana Boga takimi kolorowymi "kredami". Są to zdolności, talenty, obowiązki, zadaniami które są nam zlecane, doświadczenia życiowe. To my zmieniamy ten świat, sprawiamy, że stanie się on mniej lub bardziej kolorowy. To od nas bardzo wiele zależy. Można udawać, że nic się nie potrafi, można zaciemniać rzeczywistość. Ale można też inaczej. Przez odrobinę zaangażowania, chęci zmiany, pomysłowości można sprawić, że życie nasze i innych stanie się odrobinę kolorowe, radośniejsze, pogodniejsze, lepsze. 
    Pokazał to swoim życiem dzisiejszy patron - św. Brat Albert Chmielowski. On również posiadał wiele zdolności i talentów którymi się dzielił z innymi. Co było taką "kredą" w życiu św. Brata Alberta? 
- Pierwsza "kolorowa kreda", którą zmieniał świat był jego talent malarski. Lubił malować obrazy. Stawały się one znane na całym świecie. Był człowiekiem wykształconym - studiował malarstwo w Monachium, podróżował po świecie, należał do elity ludzi tamtego czasu. Radykalny przełom nastąpił w jego życiu kiedy zaczął malować obraz cierpiącego Jezusa pt.: „Ecce homo - Oto człowiek”. W cierpiącym obliczu Jezusa, brat Albert zobaczył tych wszystkich ludzi, którzy cierpieli i czekali na jego pomoc w różnych przytułkach, noclegowaniach, opuszczonych i brudnych miejscach. To właśnie jego mieszkanie stało się takim centrum, w którym schronienie mógł znaleźć każdy człowiek. Brat Albert przedzielił swoje mieszkanie prostą zasłoną. W jednej części znajdowały się farby, sztalugi, ramy, płótna, przybory potrzebne do malowania, a druga część mieszkania stała się noclegownią dla ludzi potrzebujących schronienia. 
- To była ta kolejna "kreda", którą kolorował świat. Już nie tylko malował znakomite obrazy, ale chciał, by choć odrobina kolorów zagościła w życiu ludzi, którymi się opiekował. Kolejny ważny i przełomowy moment w życiu naszego patrona, nastąpił wtedy gdy odwiedzał jedną z krakowskich ogrzewalni miejskich. Postanowił w niej pozostać i swoją posługa pomagać innym. Nie przeszkadzały mu w tym brud, fetor, robaki, wilgoć. 
    Myliłby się ten, kto twierdzi, że w życiu Św. Chmielowskiego był same piękne i kolorowe chwile. Musimy pamiętać, że był on osobą niepełnosprawną. Stracił nogę w Powstaniu Styczniowym, którym uczestniczył. Mimo kalectwa, wiele podróżował, zakładał kolejne przytułki, domy opieki dla dzieci, kuchnie w których ludzie biedni mogli coś zjeść. Za jego życia powstało 21. takich miejsc. Praca na rzecz potrzebujących była odbierana przez innych ludzi, często jego znajomych malarzy, jako szaleństwo. Koledzy myśleli, że zwariował, śmiali się z niego, wytykali go palcami. Mimo to, nie poddał się. Już za jego życia wielu ludzi, zaczęło nazywać go świętym.   
    Wiele można było by opowiadać o św. Bracie Albercie, o umiłowaniu Jezusa, byciu miłosiernym, o autorytecie, którego szukał w św. Franciszku z Asyżu. Moglibyśmy szukać wielu powodów, które dzięki Jego posłudze i życiu "kolorowały" życie i świat wielu osób. Wspominając jednak tak wielkiego Patrona, prośmy dzisiaj szczególnie Pana Jezusa, byśmy nie marnowali darów, które od Niego otrzymaliśmy. By nasze życie, nasza praca, nauka, obowiązki sprawiły, że dookoła nas stanie się odrobinę kolorowo, lepiej, że na twarzy jakiegoś człowieka pojawi się uśmiech. Niech przykład Brata Alberta sprawi także, abyśmy nie byli obojętni na ludzką krzywdę i biedę. Co zrobisz z "kredą", którą Tobie podarował Pan Bóg? Do czego jej użyjesz? Co zrobisz z kolorowymi kredami, które otrzymałeś?

fot. unsplash 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Królowa Polski [J 19, 25-27]

Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. >P<      Data 3 maja, wpisała się bardzo mocno zarówno do kalendarza cywilnego jak i kościelnego (liturgicznego). Z jednej strony kolejne rocznica ustanowienia konstytucji z 3 maja 1791 roku, a drugiej uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Dwa ważne wydarzenia związane z naszą Ojczyzną. Do dzisiejszego trzeciomajowego święta, często odnoszę wydarzenia z dzieciństwa, szczególnie wakacje spędzane u dziadków. Pamiętam takie dwa szczególne momenty. Pierwszy związany z wizerunkiem Maryi, kiedy w starej książeczce do nabożeństwa mojej śp. Babci znalazłem wygięty, podniszczony obrazek, który ukazywał samą twarz Matki Boskiej Częstochowskiej. Pamięt

Trącenie w bok [Dz 12, 1 - 11]

W owych dniach Herod zaczął prześladować niektórych członków Kościoła. Ściął mieczem Jakuba, brata Jana, a gdy spostrzegł, że to spodobało się Żydom, uwięził nadto Piotra. A były to dni Przaśników. Kiedy go pojmał, osadził w więzieniu i oddał pod straż czterech oddziałów, po czterech żołnierzy każdy, zamierzając po Święcie Paschy wydać go ludowi. Strzeżono więc Piotra w więzieniu, a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga. W nocy, po której Herod miał go wydać, Piotr, skuty podwójnym łańcuchem, spał między dwoma żołnierzami, a strażnicy przed bramą strzegli więzienia. Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi. Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział: «Wstań szybko!». Równocześnie z rąk Piotra opadły kajdany. «Przepasz się i włóż sandały!» – powiedział mu anioł. A gdy to zrobił, rzekł do niego: «Narzuć płaszcz i chodź za mną!». Wyszedł więc i szedł za nim, ale nie wiedział, czy to, co czyni anioł, jest rzeczywistością; zdawało mu się, że to widzenie. Minęli

4 x biada! [Łk 11, 42 - 46]

Jezus powiedział: «Biada wam, faryzeuszom, bo dajecie dziesięcinę z mięty i ruty, i z wszelkiej jarzyny, a pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą. Tymczasem to należało czynić, i tamtego nie pomijać. Biada wam, faryzeuszom, bo lubicie pierwsze miejsce w synagogach i pozdrowienia na rynku. Biada wam, bo jesteście jak groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie przechodzą». Wtedy odezwał się do Niego jeden z uczonych w Prawie: «Nauczycielu, słowami tymi także nam ubliżasz». On odparł: «I wam, uczonym w Prawie, biada! Bo nakładacie na ludzi ciężary nie do uniesienia, a sami nawet jednym palcem ciężarów tych nie dotykacie». >P< Czy to trzykrotne "biada" wypowiadane przez Jezusa było zasadne? Czy potrzebne były tak mocne słowa? Czego one dotyczyły? Zerknijmy do szczegółów tego tekstu: - mięta, ruta, czyli dziś powiedzielibyśmy przyprawa ziołowa, czy jarzyny były przedmiotem zastanowienia faryzeuszy, czy te warzywa powinny być składane jako dziesięcina czy nie. Można je s

Życzenia wielkanocne 2024

Wszystkim zaglądającym tutaj, pragnę życzyć błogosławionych świąt Wielkiej Nocy. Niech Chrystusa Zmartwychwstały przebija się przez nasze skamieniałe, często zamknięte na miłość i pokój serca. Niech wydobywa nas z naszych słabości i lęków. Niech obdarza pokojem, który przynosi!  Niech żyje w nas i poprzez nas! Radosnego Alleluja! Ku refleksji i modlitwie zostawiam piękną modlitwę napisaną przez papieża Benedykta XVI: "Panie Jezu Chryste, w ciemności śmierci stałeś się światłem, w otchłani najgłębszej samotności zamieszkała teraz na zawsze kojąca moc Twojej miłości, w Twoim ukryciu możemy śpiewać Alleluja ocalonych. Daj nam pokorną prostotę wiary, która nie daje wprowadzić cię w błąd, kiedy Ty wołasz nas w godzinach ciemności i opuszczenia, kiedy wszystko staje się niepewne; w czasie, kiedy Twoja sprawa zdaje się przegrywać w śmiertelnej walce, daj nam wystarczająco dużo światła, żebyśmy Ciebie nie stracili; tyle światła, żebyśmy mogli stać się światłem dla innych, którzy go jeszc

"Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" [Łk 5, 17-26]

Pewnego dnia, gdy Jezus nauczał, siedzieli tam też faryzeusze i uczeni w Prawie, którzy przyszli ze wszystkich miejscowości Galilei, Judei i z Jeruzalem. A była w Nim moc Pańska, tak że mógł uzdrawiać. Wtem jacyś mężczyźni, niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim. Nie mogąc w żaden sposób go przenieść z powodu tłumu, weszli na płaski dach i przez powałę spuścili go wraz z łożem na sam środek, przed Jezusa. On, widząc ich wiarę, rzekł: «Człowieku, odpuszczone są ci twoje grzechy». Na to uczeni w Piśmie i faryzeusze poczęli się zastanawiać i mówić: «Kimże on jest, że wypowiada bluźnierstwa? Któż może odpuścić grzechy prócz samego Boga?». Lecz Jezus przejrzał ich myśli i w odpowiedzi na nie rzekł do nich: «Co za myśli nurtują w sercach waszych? Cóż jest łatwiej powiedzieć: „Odpuszczone są ci twoje grzechy”, czy powiedzieć: „Wstań i chodź”? Otóż żebyście wiedzieli, że Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów» – rzekł do sp